Ghost Recon Wildlands to odważne odejście od tradycyjnej formuły serii. Wrzucenie graczy do poważnego, otwartego świata jest z samej strony skutecznym wyjściem, gdyż otrzymujemy poczucie swobody, jednak z różnej - musimy zmierzyć się z chorobami wielu gier typu open-world.
Czwórka agentów specjalnych musi zniszczyć kartel Santa Blanca, który przejął władzę w Boliwii, zmieniając ją w narkotykowy raj. Sednem Wildlands jest eksplorowanie poszczególnych regionów państwa, zbieranie materiałów potrzebnych w wytropieniu miejscowego bossa a jego eliminacja. Każdy martwy lider to kolejna odcięta macka kartelowej ośmiornicy.
Historia przedstawionej akcji jest nawet ciekawa. Przerywniki wyróżniają się nastrojem filmów o pomocach specjalnych, a niektórzy gangsterzy to znaczenie pokręcone indywidua. Z racji otwartego świata i przytłaczającej liczby opcjonalnych zbierackich aktywności, całość wydaje na mocnym wydźwięku i po kilku misjach biernie podążamy za narracją, często nie do kraju mając nawet, co dodatkowo dlaczego w danym momencie robimy.
Duże przestrzenie wykorzystano, by zaprezentować bardzo duży krajobraz, spokój i roślinność. Zwiedzane dżungle, pola plantacji kokainy, gorące pustynie i górzyste twierdze to raptem kilka przykładów różnorodności scenerii.
Przekrój grup społecznych również jest Pobierz gry Wyścigowe odpowiedzialny, kiedy z przejętych przez kartele wiosek poruszamy się do różnych kurortów, gdzie mafia działa w białych rękawiczkach. Zwiedzenie każdego zakamarka więc nie lada wyzwanie, co uświadamiamy sobie tylko przelatując śmigłowcem z pewnego końca mapy na dodatkowy. Boliwia z biegu ptaka wygląda imponująco i zwodniczo spokojnie.
Wróćmy choć na ziemię, gdzie czuć natura i smak prochu. Swojego agenta obserwujemy zza pleców, ale klasycznie już dla serii, gdy przytrzymamy przycisk celowania, to kamera dynamicznie przechodzi do perspektywy pierwszoosobowej - choć możemy wykluczyć tę nowość w drogach.
Bohater może specjalizować się w obsłudze broni palnej, skupić na snajperkach, ładunkach wybuchowych, działać na efektywność kompanów lub zmobilizować swoją siłę. Ciekawie zapoznaje się rozwój drona, który - oprócz oznaczania przeciwników - może odbywać funkcję latającej bomby, albo robota od pierwszej pomocy. Niektóre elementy ekwipunku, jak choćby spadochron czy noktowizor - odblokowują się po wykupieniu umiejętności.
Liczba broni pozytywnie interesuje i mało każdy amator militariów znajdzie swojego faworyta, którego dodatkowo może swobodnie modyfikować. Aby jednak zrobić swój ideał, musimy najpierw nieco pozwiedzać i przesłuchać kilku informatorów, by pokazali na karcie miejsca przechowywania stoi i ulepszeń. Poszukiwania się opłacają, ponieważ każdy karabin budzi inne doświadczenia z wykorzystania oraz ma różne statystyki.
Trzej komputerowi kompani radzą sobie sami, jednak możemy umieszczać im podstawowe komendy kierunkowe, ataku albo nawet zaplanować synchroniczne trafianie do wcześniej oznakowanych celów. Towarzysze, kiedy również ułatwiający nam wielokrotnie rebelianci, nie grzeszą inteligencją. Nie odpowiadają dobrze na komendy, zacinają się na punktach, zapominają o strzelaniu do wrogów i ogólnie zachowują się jakby pierwszy raz byliśmy broń w rękach.
Tymczasem inteligencja przeciwników zarabia na pochwałę. Zaalarmowani bojownicy będą się chować, zaczynać od flanki, wezwą posiłki i efektywnie utrudnią nam przetrwanie. To absolutnie ich reakcje wprowadzają odpowiednią losowość przy powtarzaniu pracy a za jakimś razem mogą zaskoczyć. Pomaga toż znacznie dobrze z mechaniką żywego świata, gdzie w trakcie kolejnego przechwytywania śmigłowca medycznego, przejeżdżający patrol skorumpowanego wojska albo przelatujący helikopter kartelu, zabierają się do wojny i obowiązują do improwizowania.
Samotna sprawa w Boliwii mimo wszystko z okresem się nudzi. Rozgadani towarzysze dość szybko zaczynają ćwiczyć te same anegdotki, a misje poboczne odpowiednie do rozwoju umiejętności bez losowych wydarzeń nie budzą zainteresowania. Wildlands nie jest dla pojedynczych graczy. Prawdziwa zabawę z gry pojawia się wtedy, kiedy gramy z człowiekiem innym. Wystarczy dwóch prawdziwych znajomych i wyniesienie poziomu trudności do bardziej realistycznego, by gra była się nakładającą na morze godzin przygodą.
W wymianie może być do czterech Duchów, oraz z udziałem znajomych każda praca staje się oddzielnym przeżyciem, rodem z filmów o komandosach. Ktoś oznacza wrogów swoim dronem, inny gracz w teraźniejszym czasie eliminuje gangsterów z bezpiecznej odległości, trzeci przekrada się przez obozowisko, aby znaleźć jeńca, a czwarty nadlatuje śmigłowcem, by pomóc w ucieczce. Ekscytujące jest więc, że jedną misję można przeprowadzić na mnóstwo sposobów, więc porażka stoi się okazją do przetestowania innej, ciekawszej strategii.
Zdecydowana większość misji fabularnych buduje się na podobnym schemacie - infiltracja i przesłuchanie bądź eliminacja, a później ucieczka. Ze zgraną grupą nawet najbardziej prawdopodobna z pozoru akcja może przecież przerodzić się w coś zgoła nowego.
Ghost Recon Wildlands to brzmi budząca sprzeczne odczucia. Liczba błędów, nużących opcjonalnych ćwiczeń i rozdrobniona na dziesiątki małych fragmentów fabuła zniechęcają, natomiast otrzymujemy spory arsenał i atrakcyjną grę ze swymi, budzącą zupełnie inne wrażenia od samej przygody. To akurat udana gra w współprac potrafi dłużej zatrzymać przy grze.
Niepozbawiona wad strategia ekonomiczna, która teraz a tak pozostaje najlepszą grą w własnym rodzaju.
Po rozczarowaniu ostatnią częścią SimCity oraz świeżo wydanym Cities XXL, fani ekonomicznych symulatorów budowy miast otrzymują obiecujące Cities: Skylines. Natomiast nie jest pozbawione wad, jawi się jak najsilniejsza i najdojrzalsza współczesna praca w własnym gatunku.
Za Cities: Skylines stoi Colossal Order, niewielki fiński developer, który zajmuje na indywidualnym koncie ciepło przyjętą serię gier Cities in Motion. Tym jednocześnie twórcy umieszczają się na większą wodę. W ich najróżniejszym działaniu nie tylko zarządzamy miejskim transportem, a i wybudujemy od podstaw całą metropolię.
Widać, że autorzy odrobili pracę domową i przenalizowali popełnione przez Maxis oraz EA błędy stojące u podstaw powszechnej krytyki piątej odsłony SimCity. Cities: Skylines jest grą wyłącznie jednoosobową, niewymagającą stałego powiązania z Internetem, a udostępniony teren pod rozbudowę tkanki miejskiej jest ogromny. Bardzo bogaty w zestawieniu z niskimi nieruchomościami w SimCity, co niewątpliwie jest ważną zaletę gry.
Twórcy zdecydowali się na udostępnienie edytora plansz, a też na dużą integrację gry z modami. Dzięki temu obecnie od dnia premiery dostajemy sporą ilość rozszerzeń funkcjonalności Cities: Skylines. Etapem są więc po prostu nowe domy, kolejnym całkowicie druga paleta barw modyfikująca wygląd produkcji, ale znajdziemy i zmianę podnoszącą poziom trudności (o jej zastosować, gdyż w modelu wykonywa jest wybór za dobra) oraz wprowadzającą funkcję automatycznego zapisu stanu gry. Z niezrozumiałych powodów, nie stała ona zaimplementowana do gry przez jednych twórców.
Zaangażowanie społeczności pozwala optymistycznie widzieć na dolę Cities: Skylines, nie jedynie ze względu na jej aktywną działalność, ale także metodę wydawcy - danej z prac strategii firmy Paradox. Że możemy spodziewać się wielu dodatków urozmaicających grę i poszerzających możliwości rozbudowy metropolii.
Skylines nie jest rewolucją, lecz uwspółcześnionym wcieleniem najlepszych symulatorów miast sprzed lat. Tradycyjnie po wybraniu mapy, otrzymujemy sporej wielkości parcelę pod zabudowę. Wraz z powiększaniem dóbr i realizowaniem wymogów misji, tu nazwanych kamieniami milowymi, dostaniemy możliwość zakupu nowych krajów oraz dojazd do coraz bardziej zaawansowanych budowli, takich jak wyższy szpital oraz elektrownia słoneczna także wiele innych.
Zatem budujemy nowe drogi, wodociągi, elektrownie i budowy elektryczne, by po chwili dodać pompy wodne. Ci, którzy chodzili w starsze odsłony SimCity, poczują się gdy w bloku, bo produkcja Colossal Order łatwo oraz co chwila nawiązuje do tej wtedy uznanej serii.
W jednej rozgrywce znajdziemy i standardowe budynki użyteczności publicznej. Od lżejszych również wyższych posterunków policji, szpitali, przez szkołę podstawową, małą i uniwersytet. Są i budynki specjalne, takie jak opera czy dom wystawowy Expo. Generalnie wszystko to, do czego zdążyliśmy przywyknąć w bliźniaczych produkcjach.
Skylines wyróżnia ale nie tylko rozmiar miast, ale i rozbudowywanie transportu. Znaczenie ruchu kołowego w mieszkaniu miast ma szczególne znaczenie. Źle poprowadzone ulice zapchają miasto i zmniejszą jego wzrost. Karetki staną w korkach i nie przyjdą do potrzebujących, czego efektem będzie spadek zadowolenia mieszkańców i wzrost śmiertelności.
Musimy planować kolejne dzielnice z całym wyprzedzeniem. Wylewanie asfaltu jest naturalne, zmiana przepustowości ulic również, tylko w dalszych etapach skupia się to z koniecznością wyburzania dużej ilości budynków, czego raczej trzeba unikać. Niemniej, jeżeli jesteśmy miłośnikiem dużych drogowych inwestycji, w Skylines możemy popuścić wodze fantazji wznosząc ogromne ronda i skrzyżowania.
Widać, że wydarzenie z Cities in Motion procentuje, skoro tak wygodnego narzędzia w budowaniu systemu transportu publicznego dawno nie mieliśmy. Lub to przystanki autobusowe, czy metro - rozbudowa kolejnych nitek połączeń jest twarda i nieskomplikowana w prowadzeniu.
Wszą z formy możemy dać innym kolorem, zmienić markę i zobaczyć, ilu pasażerów przewozi z konkretnego przystanku. Miejmy okazję, że w którymś z dodatków pojawią się także tramwaje i możliwość poprowadzenia kolejki górą, nad głowami mieszkańców.
Ciekawą funkcją jest pracowanie przestrzeni w mieście, niejako pełniących rolę dzielnic. Zaznaczając dany obszar możemy go dowolnie nazwać oraz przypisać mu wybrane opcje. Na przykład zaczerpnąć z reguły polityk społecznych i zakazać wjazdu ciężarówek lub zmuszając każdego z przedstawicieli do użytkowania detektora tlenku węgla, co przełoży się na spadek liczby pożarów.
Co wysoce - w przestrzeniach fabrycznych, możemy zdecydować, czyli w możliwościom terenie tworzą być wiedzione działalności kopalniane, czy dać teren, przykładowo, pod uprawę roli.
Wygląda zachęcająco, natomiast nie wszystko się udało. Informacje, jakie otrzymujemy o stanach mieszkańców są nader skromne, choć autorzy udostępnili dedykowaną aplikację na przykład Twittera. U góry ekranu pojawiają się komunikaty - oraz toż, że człowiekowi brakuje wody, albo czuje się mało bezpiecznie w prywatnej dzielnicy. Niestety, wiadomości pojawiają się bardzo systematycznie także jeszcze się powtarzają, więc zamiast być Pobierz gry RPG źródłem informacji, irytują na tyle, że powstała modyfikacja usuwająca „ćwierkacza".
Pomarudzić można dodatkowo na przesuwanie się pojazdów służb miejskich, które jadąc na sygnale utykają w korkach i stają na światłach, i polska lokalizacja - natomiast istnieje nie najgorsza - też pozostawia dużo do życzenia. Niemniej, nie są to fakty na tyle duże, żeby mogły otrzymać satysfakcja z gry.
Od strony wizualnej tytuł zapoznaje się zadowalająco, wykorzystując moc silnika Unity. Nie stanowi wtedy sztuka przyjemna i piękna oprawą, choć olbrzymie miasta potrafią się podobać.
Im bardziej przybliżamy kamerę do domostw naszych mieszkańców, tym znacznie pojawia się szczegółów. Migoczące światła przejeżdżających wozów policyjnych otwierają się w oknach budynków, natrafimy również na przechadzających się po chodnikach ludzi.
Szkoda, że nie zaimplementowano zmiennych warunków pogodowych oraz cyklu dobowego, bo gra wzięła na atrakcyjności. Co prawda, pojawiły się już pierwsze mody wprowadzające dzień i noc, ale wyniki nie są jeszcze zadawalające.
Pozytywnie zaskakuje także interfejs. Jest swobodny i wygodny w użyciu, bezproblemowo odnajdziemy najpotrzebniejsze funkcje. Może oraz nie zachwyca urodą, ale użytecznością jako wysoce.
Cities: Skylines toż dużo dobry reprezentant gatunku, dostarczający dużo świetnej zabawy na dziesiątki wieczorów. Choć stawia większy wpływ na rozbudowę infrastruktury i transportu niż ekonomiczne zarządzanie miastem, więc również naprawdę zadowoli rzesze wirtualnych burmistrzów.
Świetna oferta dla miłośników co-opa w starożytnym stylu, czyli grupa graczy kontra hordy żądnych krwi wrogów.
Killing Floor 2 to doskonała kontynuacja. Lekkie rozbudowanie pierwszej edycji zaowocowało jednak grą bardziej dopracowaną, która w wyniku daje więcej frajdy.
Założenia pozostały niezmienione. Nadal mamy do podejmowania z tradycyjną strzelanką uczynioną z opinią o kooperacji. Maksymalnie szóstka graczy gości w szranki z potworami i mutantami. Projekt stanowi jakiś - www.pobierzgrepc.com zabić wszystko, co się rusza.
Trochę szkoda, iż ta zwykła filozofia nie pozostała w żaden sposób rozwinięta. Przynajmniej na pewnych mapach twórcy mogli pokusić się o urozmaicenie zabawy dodatkowymi celami. Jak z pewnością się ich doczekamy, chociaż w fanowskich modyfikacjach, ale przydałyby się już dziś.
Całość zmniejsza się więc do ciągłej walki, tylko na wesele ten segment jest doskonały. Killing Floor 2 oferuje jeden z najlepiej zorganizowanych systemów strzelania. Mienie z różnorodnych rodzajów broni sprawia ogrom przyjemności.
Poczucie mocy strzału, odrzut, animacje - wszystko wtedy tworzy niemały zysk na okres satysfakcji. Miejsce ma te to, gdy na trafienia reagują wrogowie - zaś więc również zaprojektowano świetnie, bo potwory mogą dosłownie rozpadać się na kawałki. Żadna strzelanka nie oferuje że tak ostrego a zarazem rozbudowanego rozczłonkowywania wrogów.
Każda gra opiera się z niewiele rund - minimum z czterech, maksymalnie z dziesięciu. W wszelkiej walczymy z coraz liczniejszą falą mutantów, pojawiają się te inne rodzaje przeciwników. Potwory są odpowiednio zróżnicowane i łatwo zdajemy sobie sprawę, że taktykę trzeba dobrać do grupy i rodzaju oponentów. Po jakiejś rundzie wydajemy zarobione pieniądze, uzupełniamy amunicję, możemy uzyskać nową broń.
Mamy tutaj stwory, które występują się bardziej konkurencyjne, gdy otrzymują obrażenia. Są jeszcze wybuchające monstra i paru silniejszych oponentów, którzy zawsze powinni być priorytetem. Drogi istnieje też więc odpowiedni podział obowiązków - ktoś musi zdobyć się słabszymi jednostkami, aby nie przeszkadzały graczom, którzy łączą się na tych możniejszych.
Istotny jest wybór klasy postaci. Determinuje on przede każdym dostępne uzbrojenie, przynajmniej w skalę wzrostów i uczucia zdobywanego w kolejnych grach możemy odblokowywać bonusy, zwiększające naszą skuteczność w boju.
Arsenał jest niezwykle bogaty i bez dwóch zdań każdy znajdzie tu coś dla siebie. Strzelby, granatniki, karabin snajperskie, pistolety maszynowe, broń jasna i miotacz ognia to właśnie niektóre przypadki - a wszystkich zabawek stosuje się z równie popularną przyjemnością.
Nie ważna narzekać więcej na pierwszą lokacji. Otrzymujemy kilkanaście map, odwiedzamy między innymi ulice miasta, okolice budynku w lesie, tajne laboratoria czy arktyczną placówkę badawczą. Prezentuje jest zespolona z Punktem Steam, wtedy możemy jeszcze konkurować z grupami na kartach fanowskich.
Choć siłą rzeczy rozgrywka jest powtarzalna, toż nie przestaje być, szczególnie ze zgranym zespołem. Gdy czekamy na falę potworów w poszczególnym miejscu, zamykamy wejścia, a potem z chirurgiczną wręcz precyzją pozbywamy się prawie wszystkich napastników, nim zdążą nas dosięgnąć, wysadzając większe grupki ładunkami wybuchowymi - takie momenty wciąż są emocjonujące.
Oczywiście tak zdecydowanie jest jedynie na wstępu. W późniejszych rundach przeważnie jest już dużo chaotycznie, szczególnie jak nie korzystamy z komunikacji głosowej. Chaos też posiada być przecież ekscytujący, a na pewno szalenie efektowny.
Na tyle, po pozbyciu się wszystkich fal, konkurujemy z bossem. Niestety, już w frajdzie są tylko dwaj zainteresowani tego standardu - jeden atakuje trucizną i może wysysać energię życiową, a w dodatku dysponuje potężnymi karabinami. Drugi posiada także wyrzutnię rakiet a co pewien czas wybiera się, by regenerować zdrowie.
Starcia z starymi wymagają dużego zainteresowania i precyzji. Nie ważna uznać sobie na marnowanie amunicji. Trzeba czuć w ciepłe problemy i właśnie unikać ataków. Szkoda jednak, że inni finałowy przeciwnicy nie zostali jeszcze nawet zapowiedziani.
Nieco większej różnorodności grze nadałyby i ciekawsze talenty bohaterów. Każde są pasywne, a zatem wpływają tylko na wydajność czy statystyki. Przydałyby się dodatkowe, aktywowane w trakcie zabawy zdolności ofensywne czy defensywne.
Dodatkiem jest zabieg PvP, w którym gracze rywalizują między sobą. Sześciu zabiera się w stałe postaci, a pozostali zasilają szeregi mutantów jak jedyne rodzaje potworów. Potrafiła wtedy być lekka odskocznia, ale sterowanie monstrami nie jest za intuicyjne także na znaczniejszą metę nie bawi.
Killing Floor 2 to duża polecenia, brutalna strzelanka tylko dla miłośników kooperacji. Przynajmniej nie oferuje zróżnicowanych celów misji, strzelanie istnieje na końcu silne, iż nie nudzi nawet po wielu godzinach.
Sniper Elite 3 to chodzi jednego triku i nic nie zamieniłoby się od ciągów pierwszej stronie. Większość przygody przebywamy na badaniu animacji wystrzelonej kuli, która trafia w grono przeciwnika, po czym rozrywa tkanki mięśniowe, miażdży kości i uszkadza narządy wewnętrzne.
Wszystko więc na naszych oczach, ponieważ w punkcie trafienia gra prześwietla nazistowskiego nieszczęśnika. Oczywiście, czyni to poczucie, często nawet spoglądamy na ekran z obrzydzeniem - chociaż w okresie, gdy uda się odstrzelić przeciwnikowi jądra. Szkoda tylko, że podrywa to miłości tylko przez liczbę godzinę. Szybko zaczynamy przerywać nudzące animacje.
Alianci mieszkający w Afryce czują coraz cięższy oddech sił Treści na karkach. Chodzą słuchy, że naziści konstruują broń, która łatwo oraz efektywnie doprowadzi do rozwiązania wojny. Jako bohater najnowszej gry studia Rebellion wymagamy ich powstrzymać. Scenariusz jest absolutnie schematyczny i prosty; jest jedynie pretekst do budowania kolejnych misji.
Tymczasem zabawa, będąca do dziesięciu godzin, jest powtarzalna i liczy na przedzieraniu się przez tym zupełnie duże mapy, aż do oznaczonego celu. Zawsze są to ważni oficerowie, baterie dział przeciwlotniczych i trochę innych, właściwych dla tego typie gier rzeczy. Ulicę do jakiegoś celu utrudniają oczywiście gęsto rozlokowani przeciwnicy. Etapami będą obecne ciągli żołnierze, innym razem snajperzy, ciężka piechota z pancerfaustami, ale przyjdzie nam też wysadzać czołgi lub transportery opancerzone.
Że najlepszym momentem każdej misji jest konieczność wykonania szczegółowego rekonesansu i przeglądu pola walki. Sniper Elite 3 nie jest grą, w której wystarczy chodzić do przodu z uśmiechem na ustach i palcem na języku spustowym. Drogie jest przekradanie się za plecami wrogów, ciche ich wyeliminowywanie, a gdy nawiążemy otwartą walkę - przesuwanie się z pas na miejsce, żeby nie zostać wykrytym. Miłośników skradanek ucieszyć powinien fakt, że nic tu myślenia i podróżowania po cichu niż wymiany ognia.
Cała przyjemność mienia i skradania się znika, gdy trafia do pierwszego kontaktu ze sztuczną inteligencją. Zachowanie zainteresowanych jest po prostu żenujące i zarządza się, że pod tym względem seria dokonała nawet niewielkiego kroku wstecz. A przecież już inna część nie imponowała, jeśli chodzi o rozsądek wrogów.
Z czasem jednak, niejako zmuszeni, przestajemy zwracać uwagę na kuriozalne błędy sztucznej inteligencji. Cóż bowiem począć, gdy wysyłamy do piachu jednego z dwóch stojących obok siebie żołnierzy, a kolega nawet nie mrugnie okiem. Szczęściem, od okresu do czasu, zdoła zauważyć stygnące już ciało nieszczęśnika. Ale nawet to próbuje szukać nas jedynie przez kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund. Po czym, jak gdyby nigdy nic, wróci do bliskich obowiązków i zapomni o zaistniałej sytuacji.
Zdarzy się, że podniesie alarm i ściągnie okolicznych wrogów. To wystarczy wejść na swobodny dach i poczekać, aż mądrzy naziści będą kolejno, po sznurku, tworzyć na wierzch budynku. Wtedy wystarczy jeden celny strzał z pistoletu. Gorzej, gdy zwłoki zakończą się na wierzchu drabiny i darmowe gry przez internet zablokują wejście.
W takiej form musimy dosłownie wziąć sytuacje w swoje dłonie i przesunąć trupa na brzeg lub zdjąć na ziemię. Inaczej nie jest możliwości, aby ktoś się do nas dostał. Zresztą problem z detekcją kolizji jest na końcu duży, że regularnie psuje radość z rozgrywki, podobnie jak zajmowanie się postacią.
Ruchy głównego bohatera są drewniane i oryginalne. Podczas rozgrywki można odnieść wrażenie, że nie do końca jesteśmy nad postacią i mierzy się to oraz samego strzelania. Przyjemność sprawia tylko klasyczne eliminowanie wroga z karabinu snajperskiego, zaś używanie pistoletów i automatów jest najbardziej toporne. Pocieszeniem nie przejawiają się nawet duże gadżety w smaku min, granatów i pułapek. Szkoda, bo arsenał jest zupełnie spory i odblokowujemy go wolno, wraz ze nabywanym doświadczeniem. Te otrzymujemy i za realizowanie zadań, finezyjne strzały i prowadzenie swoich misji pobocznych.
Większą miarę punktów doświadczenia zarabiamy na wyższych poziomach trudności, gdzie można zginąć z samej kuli, a niosąc z karabinu snajperskiego należy mieć zmianę na spacer przeciwnika i odległość dającą go z swego bohatera. Pierwszy stan jest poświęcony dla absolutnie początkującego gracza. Będący zbyt sobą doświadczenie w odpowiednich tytułach, powinni zacząć zabawę co nieco z nowego.
Jeśli rozgrywka zacznie odbywać się zbyt nudna, możemy skorzystać z możliwości kooperacji. W porządku współpracy przydatna jest wszystka kampania, głęboko w współczesnej samej wersji. Liczba wrogów nie obraca się, przez co przedzieranie się przez inne mapy jest wysoce łatwiejsze.
Satysfakcja w współpracy, gdy wtedy głównie jest, stanowi o dużo większa, gdyż pozwoli na wykonanie nowych, ciekawych taktyk, jak chociażby flankowanie lub odstrzeliwanie dwóch przeciwników w tymże samym czasie. Można przypuszczać, że sposób będzie zajmował się ogromną popularnością, ale żadna to zmianę, że wspólna pracuje z przyjacielem jest spokojniejsza, zwłaszcza jeśli kampania dla pojedynczego gracza nie prezentuje się zbyt imponująco. Sniper Elite 3 oferuje również kilka trybów rozgrywki sieciowej - nie było a możliwości pełnego przetestowania ich przed premierą.
Działa może pochwalić się całkiem niezłą oprawą graficzną. Zadowolone i wyraziste kolory północnej Afryki wywołują miły uśmiech. Twórcy przedobrzyli jednak, jeżeli chodzi o wielkość i natężenie dodatkowych efektów, jak choćby głębi ostrości. Irytujące potrafi być ponad słońce, które ze dostępnych względów powinno oślepiać bohatera, jednak działanie promieni zatrzymuje się nieco trudne w obrotu zabawy.
Sniper Elite III jak ma wszystko, co powinna być gra tego standardu - mnóstwo wybuchów, strzałów w głowę, przekradania się za plecami przeciwników, wysadzania czerwonych beczek, niszczenia pojazdów i wcale ciekawy arsenał do użytkowania. Szybko jednak dołączamy do wniosku, że to prędko istniałoby natomiast szczególnie w wielu ciekawszej kondycje. Do całości obrazu dodajmy katastrofalne błędy sztucznej inteligencji, małą przyjemność ze strzelania bronią inną niż snajperka i średnie sterowanie, a otrzymamy produkt co wysoce przeciętny.
Po nauczce, którą poprzedni nie najwyższe oceny pierwszej odsłony Rage, studio id Software - tym jednocześnie łącznie z Avalanche Studios - zaprojektowali teraz nie atrapę otwartego świata, a sporej wielkości mapę, gotową do zwiedzania i siania chaosu. Rage 2 jest niczym klasyczny FPS, wyłącznie z konkretniejszą dawką wolności.
Dodajemy się tego ze Strażników, Walkera - do wyboru darmowe gry ubieranki człowiek czy kobieta - i przemierzamy postapokaliptyczny, zniszczony uderzeniem asteroidy świat, znajdujący się w dłoniach brutalnej i autorytarnej Władzy.
Otwarta struktura, choć że się to wydawać nienaturalne, dobrze współgra szaleństwem, rozwałką i szybką walką na swój dystans. Po świecie kręcimy się pojazdem (możemy prowadzić każdą maszynę, którą znajdziemy), wykonując różne funkcje i zwiedzając lokacje.
Aby wyeliminować Władzę, na jakiej czele stoi Generał Cross, musimy stawać się więksi i uzyskać sojuszników. To trzy główne postacie niezależne, dla których składamy misje podczas przygody. Zrealizowanie odpowiedniej aktywności sprawia, że bohaterowie łączą się do Projektu „Sztylet” i chronią w konfrontacji z oprawcami.
Choć zdarzają się pewne elementy, znaczna większość zadań liczy na strzelaniu do mutantów czy ludzi. To jednocześnie największy plus Rage 2. Pojedynki są emocjonujące, i czerpanie z bogatego arsenału sprawia ogromną frajdę. Czuć tutaj zdecydowanie rękę mistrzów gatunku FPS, którzy znają, jak zadbać o takie elementy, jak chociażby idealne dla oka animacje przeładowania, przyjemne udźwiękowienie wystrzałów czy satysfakcjonujące zajścia w górę - wszystko to, co robi, że czujemy moc trzymanej w rękach broni.
Jako że każde potyczki prowadzimy na bliskim dystansie (nie jest tu lunet czy karabinów snajperskich), walka przypomina nieco taniec między wrogami, którzy zwykle nie mogą nadążyć za pierwszym bohaterem - doskonale znamy to choćby z odświeżonej wersji Dooma z 2016 roku, i produkcji id Software. Teraz na wstępie gry tempo jest iście zabójcze, i wtedy dodatkowo wzrasta.
Cegiełkę do atrakcyjności starć dodają też zdecydowanie moce bohatera. Dzięki specjalnej technologii wykonujemy błyskawiczne doskoki, tworzymy tarczę, mamy z uwag drona czy brutalnie popychamy cele mocą kinetyczną. Nieodłączną częścią Rage 2 jest „przyjemność” z wrogami. Sama ze łatwości pozwala np. stworzyć punkt, który przyciąga przeciwników z najbliższego otoczenia. Wystarczy wrzucić do zabiegu granat i dbać, jak zamieniają się w czerwoną papkę.
Moc bohatera nie oznacza jednak, że każda gra jest prosta. Zadania poboczne oznaczono numerowanym stopniem trudności. Jeżeli na starcie przygody wybierzemy się na zebranie z żołnierzami Władzy, w złym czasie rozerwą bohatera na strzępy.
Aby stawić czoła najbardziej chcącym przeciwnikom, należy rozwijać postać. Rage 2 oferuje zaskakująco skomplikowany system progresji. Ulepszać możemy praktycznie wszystko: gadżety, moce, bronie, umiejętności, a dodatkowo pojazdy. Postępy wyraźnie wyrażają się na ostatnim, jak daleko radzimy sobie na terytorium walki, finalnie zamieniając bohatera w maszynkę do zabijania, zdolną przyjąć dziesiątki strzałów, błyskawicznie zaczynać się po polu walki czy nawet powstać z gotowych dzięki defibrylatorowi.
System progresji jest a tak rozbudowany, że wprawia w duże zakłopotanie. Nie nieco, że pewne elementy prowadzimy na parę sposobów - i za wszelki odpowiada osobne menu - to ciągle do danych ulepszeń wymagane są całkowicie różne materiały. W poszczególnych przypadkach musimy same dodatkowo wykupić możliwość ulepszenia. Szkoda, że sprawcy nie zdecydowali się na bardziej przystępny system, który składał wszystko w jednym mieszkaniu również był naturalniejszy.
Otwarty świat Rage 2 toż nie ta jedna klasa, co GTA 5, Assassin's Creed Odyssey czy Watch Dogs 2, ale twórcy postarali się, żeby stary w bezpiecznym stopniu wiarygodne. Przejeżdżając przez różne lokacje nie raz spotkamy na bandytów walczących z mutantami czy żołnierzy Władzy eksterminujących mieszkańców.
W sztuce jest co czynić, bo znajdziemy tutaj dziesiątki posterunków, siedzib wrogów czy stacji benzynowych do przejęcia, ale pomiędzy tymi niewielkimi lokacjami świat istnieje w grupie pusty. Nie liczy powodu przemierzać kolejnych kilometrów pieszo, więc wysiadamy z samochodu dopiero wtedy, gdy dojedziemy do misji lub osady. Mapę wydano na chwila rejonów - między innymi pustynię, bagna czy dżunglę.
Nie wyszło też miast, w jakich spotkamy najważniejsze roli, uzupełnimy zapasy w magazynach, podejmiemy się nowych znaczeń czy kupimy informacje od podejrzanych mieszkańców. Są jeszcze rozświetlone neonami bary, a dobrze nie ma sensu do nich iść - chyba że robi tam misja.
Nieco wiarygodności światu Rage 2 dodaje transmitowane w telewizji widowisko Mutant Bash, w którym śmiałkowie stają oko w oko z pozostałymi falami krwiożerczych mutantów, ku uciesze mieszkańców pustkowi. Gracz też może wcielić się w postapokaliptycznego gladiatora..
W atrakcji spotykają się też rozbudowane zawody wyścigowe. Starcia samochodów to świetna zabawa, choć nieco utrudniona przez model jazdy samochodów. Auta rodzą się bardzo lekkie i za często otwierają się od ziemi przy najmniejszym wzniesieniu, co wpływa całkowitą utratą opiek nad pojazdem i wejściem w niemożliwy do opanowania poślizg.
Mimo wspomnianych problemów, samym z lepszych elementów Rage 2 są gry z konwojami, stworzone na standard rozwiązania wielkiego z gry Mad Max. Eliminujemy mniejszych członków korowodu, żeby w kraju zainteresować się największym, co przypomina trochę walkę z bossem - szczególnie że ważny pojazd ma niewielkie punkty, w jakie należy celować. Wszystko to tak dzieje się w szerokim świecie, nie jesteśmy tu do budowania z metodą minigry. W dowolnej chwili możemy to odjechać, rezygnując z okazje.
Występując w Rage 2 szybko zapominamy o coś pustawym świecie a drugich, małych niedociągnięciach. Strzelanie jest tu po prostu tak satysfakcjonujące, że grę polecić można wszystkim miłośnikom szybkiej pracy i postapokaliptycznych klimatów. To wartość znacznie przewyższająca pierwszą odsłonę serii.
Najlepsze, co mogło przydarzyć się serii Assasin's Creed to wejście tylu zmian, żeby gracz na początku nie istniał jeden, z czym oczywiście naprawdę ma do robienia. Origins zaskakuje, ale również uatrakcyjnia klasyczne elementy cyklu, powracające w coś różnej metodzie. Gra podnosi poprzeczkę na końcu wysoko, że trudno wyobrazić sobie powrót do ostatnich części. Postęp godny docenienia.
Początek przygody z pozoru nie dzieli się specjalnie z nowych odsłon. Poznajemy rys historyczny, główny okres akcji - co w przypadku wojny domowej w Egipcie pomiędzy Ptolemeuszem XIII i Kleopatrą obiecuje wiele. Nie potrafili się jednak spodziewać tak możnej genezy bohatera. Opowieść Bayeka jest wulgarna i smutna, oraz z czasem odwiedzamy też duży los wielu różnych osoby.
Tym Polecane gry zupełnie zespół scenarzystów zadbał o to, by - wzorem trzeciego Wiedźmina - opcjonalne i dodatkowe prace w ramach nagrody poruszały samą opowieścią. Warto podkreślić, że w walce prezentowane są mocne tematy, jak dzieciobójstwo, czy poronienia, a wtedy coś, czego nie do kraju spodziewamy się w przygodowej grze akcji, choć pasuje do przedstawionych realiów.
Główny temat w prywatnej strukturze - likwidowania kolejnych, coraz istotniejszych dla fabuły celów - ujawnia się taki sam, jak wcześniej. Natomiast ostatnim jednocześnie każda ofiara to nowe przystąpienie do punktu. To szybko nie tylko schematyczna zmiana obszaru, kilka niezwiązanych ze sobą prac i na tyle ubicie wroga.
Tym jednocześnie zawsze otrzymujemy serię zadań bliższą grze RPG, rzucającą się raz ciekawą intrygą, kolejnym razem sporem z bossem niczym w God of War, i kiedy indziej misją skradankową, a nawet zwrotem akcji, który składa się triumfem innej strony. Z pewnością grupa „tych niemożliwych” zapamiętamy na dość dłużej z racji niesztampowych stylów również ich motywacji.
Ze powodu na ważny system poziomów postaci - i sugerowanych poziomów misji - momentami, by kontynuować główny wątek, musimy spełniać zadania dodatkowe. Twórcy zadbali o to, aby w długim Egipcie było co prowadzić, a każdy region planowałem swoją domową opowieść. Udało się to zbudować w szerocy - po raz ważny od Assassin's Creed 2 z zaciekawieniem poznajemy jakiś nowy wątek, bez przymuszenia z racji konieczności „levelowania” - i raczej z czystej chęci przeżycia przygody.
Kolei w walce można odczuć od razu. Model walki kompletnie porzuca system zależnych czasowo parowań na sytuację otwartych starć rodem Horizon czy nawet serii Dark Souls. Starcia są więc mniej filmowe - zatem nie zlepek animacji pochodzących z prawego wciskania jednego przycisku. Pojedynki potrzebują dużo opieki i przywracają grze dreszcz emocji. Istnieje jeszcze nieco chaotycznie, a wszystkie starcie zaskakuje i ekscytuje ryzykiem porażki.
Potyczki w wersji wymagają orientacji w rejonie, dostosowania się do modelu ataku i domu, parowania tarczą, a nawet odpowiedniego doboru ekwipunku. System zbierania oręża różniącego się nie tylko stylem walki, a również statystykami i dodatkowymi zaletami zezwala na dostosowanie zabawek do własnych potrzeb.
By kontrolować grupy oponentów stosujemy wolniejsze bronie dwuręczne, oferujące jednak większy zasięg. W starciach pojedynczych potrafimy się do woli pojedynkować mieczami i sztyletami. Rozwijanie drzewka umiejętności poszerza wachlarz działań, zarówno w kierunku nowych ataków, kiedy i wykorzystywania gadżetów: bomb dymnych, trujących strzałek, a nawet utylizowania usypiających strzałek tylko po to, by oswoić dzikiego kota oraz spożytkować go do zasadzki na łączących się wrogów.
Fanów skradankowego podejścia do misji na pewno ucieszy fakt, że z pełnym zaangażowaniem potraktowano ten rodzaj rozgrywki. Bayek w każdej chwili może przykucnąć i uniknąć w niedalekich zaroślach, przeprowadzić zwiad za pomocą orła, który spełnia rolę drona. Najciekawszym urozmaiceniem spokojnej, zdystansowanej form jest ustalenie kilku rodzajów łuków wraz z wszystkim drzewkiem rozwoju skupionym na naukach strzeleckich.
Główny bohater może spowalniać moment w trakcie zawierania z łuku, zatruwać, podpalać i sabotować klatki z naturalnymi zwierzętami. W razie skrócenia dystansu ze końcem poradzi sobie, dzierżąc łuk wojownika, który charakteryzuje się strzelaniem kilkoma pociskami naraz, albo szybkim łukiem miotającym strzały niczym automatyczny karabin. Wtedy w linii nie istniałoby takiej wolności leczenia i swobody improwizacji w formach nieplanowanych.
Orzeł Senu pozwala docenić ogrom świata. Początkowo nie zdajemy sobie sytuacji z poziomów mapy z racji sztucznego ograniczenia wstępu do nowych regionów wysokimi stopniami wyzwań i energii. Możemy jednak odbyć wycieczkę z biegu ptaka. Na czynnik zapominamy o Bayeku i podajemy się orłem w stronę nieodkrytych dotąd krain, chcąc i respektując nie tylko różnorodność świata, ale i zapierającą dech w piersiach rozległość. Egipt jest ogromny - to zupełnie największa powierzchnia w relacji serii, a pokrywające się w wielu miejscach sekrety sprawiają, iż w jakimś rodzi się odkrywca.
Przemierzanie ruin, katakumb i grobowców (nawet obecnych w piramidach) jest żywe i robi raczej faktyczne zwiedzanie pozostałości po przodkach, a nie misternie opracowanego przez twórców labiryntu. System losowych przedmiotów po otwarciu skrzyń ze skarbami tenże w sobie zachęca do odkrywania, oraz zarazem jeszcze natrafiamy na ciekawe wpisy dotyczące mitologii i legend z czasów przed naszą erą. No i powiedzmy sobie szczerze - wspięcie się na wierzch ogromnej piramidy i zjechanie po niej jak z szerokiej zjeżdżalni to nieco, czego nigdzie indziej nie doświadczymy.
Wraz z prawdziwym światem pojawia się ryzyko błędów zachowań postaci, animacji czy same niespodziewanych usterek. Testowana wersja na konsoli Xbox One nie generowała jednak irytujących bugów. Tylko raz między przerywnikami filmowymi gra wyłączyła się kompletnie, i kiedy indziej bohater utknął w trakcie przeskakiwania nad przeszkodą (co dało się naprawić przez szybką podróż).
Dają się klasyczne sytuacje, gdzie rydwan taranuje przechodniów, albo ktoś bez powodu wchodzi na ścianę, a również właśnie nie stanowi tegoż za ocean w morzu relacji zachodzących pomiędzy dzikimi zwierzętami, niezależnymi bohaterami i idącymi po Nilu statkami. Ten świat tętni życiem, a cykl dnia i nocy sprzedaje się autentyczny prawie gdy w Wiedźminie 3.
Mniejsze, warte wspomnienia odmiany to między innymi możliwość wyboru poziomu trudności, przez co jakiś przystosowuje grę do swoich potrzeb. Dostępny rynek mikrotransakcji jest całkowicie nieszkodliwy, gdyż mina kilkoma fikuśnie wyglądającymi elementami ekwipunku nie oferuje nic, czego byśmy nie znaleźli zawsze w trakcie rozgrywki. Przydatny istnieje również subtelny wkład innych graczy, którzy potrafią wydawać zwolnienia z trybu fotograficznego na karcie. Gdy zginą, ich grona mogą wylądować w swym świecie, jako punkt startowy szybkiej misji z pomszczeniem obcego asasyna.
Od pewnego czasu Assassin's Creed miało kłopot z przykuciem na dłużej do ekranu. Origins rezygnuje z kilku angażującym światem, nijaką fabułą i nużącym modelem walki. Twórcy rozwinęli lub zupełnie przeprojektowali każdy aspekt rozgrywki. Po około 50 godzinach zabawy zawsze jesteśmy doświadczenie, że zostało nam wiele do poznania - również z szeroką radością zwiedzimy wszystkie zakątki egipskiej pustyni. Nie bogata było wymarzyć sobie odpowiedniejszego powrotu do świata ukrytych ostrzy.